Petersburg (1891-1901)

Ryc. 5. Marceli Nencki w czasie pobytu w Rosji. Reprodukcja z [2].

Pierwsze zaproszenie do objęcia kierownictwa zakładu chemii w będącym jeszcze w trakcie organizacji Instytucie otrzymał Nencki jesienią 1890 r. Stanął wówczas przed trudnym wyborem. Z jednej strony zorganizowany ogromnym nakładem pracy i świetnie prosperujący Instytut w Bernie oraz grono zdolnych i oddanych mistrzowi współpracowników zachęcały do pozostania na miejscu. Z drugiej nęciły wspaniałe perspektywy i nieporównywalnie większe środki finansowe oferowywane w Petersburgu przez księcia Oldenburskiego, który ponadto zgodził się uwzględnić przy budowie petersburskiego Instytutu wszelkie wymagania przedstawione mu przez Nenckiego.
Nencki nie mógł też nie zdawać sobie sprawy z przepaści w sytuacji społecznej i politycznej, jaka dzieliła Federację Szwajcarską o w pełni demokratycznym ustroju i swobodach obywatelskich bodajże największych w ówczesnej Europie, a Imperium Rosyjskie pod rządami cara Aleksandra III. Nie można wykluczyć, że na decyzję Nenckiego przyjęcia petersburskiej oferty pewien wpływ miała jego współpracownica, Nadina Sieber4), której siostra, Jekatierina Szumowa-Simanowskaja, była wówczas współpracownicą Pawłowa.

Pertraktacje trwały wiele miesięcy. Stronie rosyjskiej wyraźnie zależało na pozyskaniu Nenckiego. Świadczy o tym fakt, że już samo zaproszenie uczonego do objęcia wysokiego stanowiska naukowego w stolicy kraju znaczyło wybaczenie mu “błędów młodości”, jakimi dla carskiej policji był udział Nenckiego w Powstaniu Styczniowym. Wydaje się, iż czynnikiem, który w końcu skłonił Nenckiego do udania się do Petersburgu, na razie tylko -jak sądził – dla zorientowania się w sytuacji, były wynikłe w 1891 roku pewne nieporozumienia z rządem kantonalnym, dotyczące dalszych dotacji na rozwój katedry i podwyższenia uposażenia profesorskiego. Nencki zjawił się więc w Petersburgu latem 1891 r. Tu książę Oldenburski potraktował przyjazd uczonego z Berna jako jego ostateczną decyzję objęcia stanowiska w nowotworzonym Instytucie. Nie jest jasne, dlaczego Nencki rzeczywiście poniechał powrotu, choćby czasowego, do Berna i prośbę o zwolnienie z zajmowanego tam stanowiska wysłał do Ernesta Pflügera, ówczesnego dziekana Wydziału Lekarskiego, pocztą. Być może widok nowego Instytutu, szerokie perspektywy pracy i rozmowy z Pawłowem skłoniły go ostatecznie, a że w owych czasach podróż przez pół Europy nie była błahostką, zdecydował, że nie warto jej podejmować. Nie jest jednak wykluczona i inna możliwość. Mianowicie, że “usilna prośba” kuratora Instytutu, a więc wysokiego urzędnika państwowego, w dodatku spokrewnionego z rodziną panującą, była w istocie rozkazem. Trzeba bowiem pamiętać, że mimo posiadanego już obywatelstwa Kantonu Berneńskiego Nencki pozostawał nadal rosyjskim poddanym. Za tą drugą możliwością przemawiałby fakt, że pod koniec 1891 r. Nencki usiłuje unieważnić podpisaną wcześniej umowę, powołując się na pewne niedociągnięcia ze strony rosyjskiej w jej realizacji. Otrzymuje jednak kategoryczną odmowę i zmuszony jest definitywnie pozostać w Petersburgu.

Okres petersburski to czas niezwykle intensywnej i zarazem owocnej pracy. Nencki, wolny od obowiązków dydaktycznych, może całkowicie poświęcić się badaniom. Doceniał zresztą tę sytuację, pisząc do jednego z przyjaciół w Bernie: “Posiadam tu laboratorium i środki umożliwiające mi życie dla czystej wiedzy, a to przysparza mi stale dużo zadowolenia”. Niezwykle korzystny dla efektów pracy Nenckiego był niewątpliwie fakt, że udało mu się zabrać z Berna kilkoro spośród swoich najbliższych i doświadczonych współpracowników: Nadinę Sieber, Szymona Dzierzgowskiego i Martin Hahn. Wkrótce laboratorium Nenckiego powiększyło się o dalszych współpracowników, zarówno Rosjan, jak i przybyłych z terenów Polski rodaków, a także młodych adeptów nauki z Europy zachodniej. Na jednym ze zdjęć wykonanych w pracowni Nenckiego widzimy go w otoczeniu dwudziestu współpracowników, w tym jednej kobiety, Nadiny Sieber. Nencki współpracował także z Iwanem Pawłowem. Obaj uczeni znakomicie uzupełniali się swymi umiejętnościami. To dzięki przetokom żołądkowym i jelitowym wykonanym u zwierząt doświadczalnych przez Pawłowa mógł Nencki badać skład i działanie soków trawiennych. Okres petersburski to również współpraca, na odległość, z Leonem Marchlewskim w Krakowie nad podobieństwem chemicznym zielonego barwnika rośli, chlorofilu, i czerwonego barwnika krwi, hemoglobiny, która doprowadziła do bodajże najdonioślejszego odkrycia obu badaczy. Więcej na ten temat oraz innych osiągnięć badawczych Nenckiego piszę w następnym rozdziale.

Prace swe publikował Nencki głównie w językach niemieckim i francuskim, a po przeniesieniu się do Petersburga również rosyjskim. Z relacji współczesnych mu wiadomo, że znał także angielski i włoski, a z czasów gimnazjalnych – łacinę i grekę. Zarówno prace eksperymentalne jak i rozważania teoretyczne pisane są językiem jasnym i precyzyjnym, opisy przeprowadzanych doświadczeń zwracają uwagę dbałością o szczegóły metodyczne i ilościową stronę przedstawianych analiz lub syntez. Jednakże styl artykułów Nenckiego, jak zresztą innych, współczesnych mu autorów, jakże bardzo odbiega od stylu prac naukowych obecnie przez nas czytanych. Próżno by szukać w nich podziału na wstęp, metodykę, wyniki i dyskusję – ustalonego schematu obecnych publikacji naukowych w zakresie nauk przyrodniczych. Brak również krótkiego podsumowania lub streszczenia pracy. Za czasów Nenckiego pisano stylem narracyjnym. Tekst artykułu odzwierciedlał raczej tok rozumowania autora i chronologię przeprowadzonych doświadczeń niż logiczną sekwencję badań. By pojąć sens takiej publikacji, należy ją przeczytać od początku do końca; nie wystarczy rzucić okiem na wybrane fragmenty. Niemniej prace Nenckiego czyta się z prawdziwą przyjemnością. Zwraca uwagę nie tylko piękny, literacki styl, lecz i widoczne osobiste zaangażowanie autora.

Nencki prowadził bardzo uregulowany tryb życia. Według relacji współpracowników przychodził do laboratorium około godziny 8 rano i pracował do 18-ej z godzinną przerwą na posiłek w środku dnia. Wieczory poświęcał na czytanie literatury naukowej i pisanie. Tego rytmu przestrzegał zarówno w Bernie jak i później, w Petersburgu, przez całe 30 lat swej pracy badawczej. Jednakże w ciągu lata pozwalał sobie na dwa miesiące wakacji. Wyjeżdżał wówczas chętnie do rodzinnych Boczek, a w okresie petersburskim przyjeżdżał też do żony do Berlina i do syna do Berna. Jak wspomniałem wyżej, żona Maria nie zdecydowała się na wyjazd do Petersburga i osiadła w rodzinnym Berlinie, zaś syn Leon, który wyjechał wraz z matką, powrócił do Berna na studia medyczne.

Przytoczonego wyżej fragmentu listu nie należy rozumieć, że cała działalność Nenckiego koncentrowała się w Petersburgu na “czystej wiedzy”. Instytut Medycyny Doświadczalnej, zgodnie z założeniami, dla których został stworzony, zajmował się również zwalczaniem chorób zakaźnych. A jedna z najgroźniejszych z nich, cholera, nękała wówczas wschodnie i południowe krańce wielkiego państwa. Nencki wraz ze swymi współpracownikami, Nadiną Sieber i Szymonem Dzierzgowskim, został delegowany na zagrożone tereny, by na miejscu współdziałać w ograniczaniu epidemii. Przy tej okazji badał skuteczność różnych środków dezynfekcyjnych i wykazał silnie bakteriobójcze działanie dziegciu brzozowego. Z uwagi na to, że był to środek tani, na dużą skalę otrzymywany w lesistych terenach rozległego kraju, gdzie trudno było o syntetyczne substancje odkażające, fakt ten miał duże praktyczne znaczenie w zwalczaniu epidemii. W Petersburgu Nencki prowadził także szkolenie lekarzy z całej Rosji w zwalczaniu zarazy, a wspólnie ze swym współpracownikiem, Dzierzgowskim, kierował produkcją surowic przeciwko dyfterytowi i innym chorobom zakaźnym.

Wyjazdy w odległe tereny Imperium nie ominęły Nenckiego również za sprawą epidemii chorób zwierząt domowych. Mianowicie w północnym Kaukazie wybuchły i trwały przez szereg lat epidemie dżumy bydlęcej i księgosuszu, niezwykle groźnej choroby wirusowej, atakującej przeżuwacze: krowy, owce i bawoły. Epidemie te powodowały ogromne straty gospodarcze. Pierwszy raz Nencki wraz z kilkoma współpracownikami: Nadiną Sieber, Janem Zaleskim i Kaczyńskim udał się na zagrożone tereny latem 1895 r., a następnie wyjeżdżał tam corocznie aż do roku 1899. Pobyty te trwały po kilka miesięcy i przeciągały się często aż do zimy, która bywała nieprzyjemna i dokuczliwa, szczególnie z uwagi na konieczność pracy w terenie. W jednym z listów z listopada 1898 r. tak pisał do żony: “Mam na głowie ponad 300 sztuk bydła, w tym 40 sztuk bawołów i wielbłądów – prawdziwych czworonogów – wobec 30 osób personelu, około 10 lekarzy weterynarii i zmęczonych i rozdrażnionych asystentów. To wszystko w porządku i harmonii utrzymać, zaopatrzyć i w stosunku do każdego być sprawiedliwym i przyjacielskim – jest niemałą sztuką.” W chwilach wolnych od pracy Nencki odbywał konne wycieczki w pobliskie góry, skąd podziwiał ośnieżone pasmo Kaukazu ze szczytami Kazbeku, Elbrusa i Araratu. Drugą stację badania i zwalczania księgosuszu założył Nencki w miejscowości Czyta w Kraju Zabajkalskim. Kierował nią następnie jego uczeń i współpracownik, Władysław Wyżnikiewicz. Trud Nenckiego nie okazał się daremny. Wykazawszy, że we krwi zarażonych zwierząt pojawiają się przeciwciała przeciwko zarazkowi księgosuszu, rozpoczął masowe szczepienia tą krwią i otrzymaną z niej surowicą zarówno zwierząt już chorych, co powodowało w znacznym procencie ich wyleczenie, jak i zwierząt zdrowych, zapobiegając ich zachorowaniu. W rezultacie, w wyniku kilkuletniej pracy epidemia, która powodowała straty wśród krów i owiec idące w setki tysięcy sztuk rocznie, została niemal całkowicie opanowana. W tym samym mniej więcej czasie niemieccy bakteriolodzy pod kierunkiem Roberta Kocha uzyskali podobne rezultaty w walce z księgosuszem w południowej Afryce. Ponieważ pierwsze doniesienie o swych sukcesach opublikował Nencki po rosyjsku (w 1896 r.), następnie po polsku, a dopiero rok później po niemiecku, metodę zwalczania księgosuszu wiązano raczej z nazwiskiem Kocha.

Innym przykładem zaangażowania Nenckiego w społeczne aspekty ochrony zdrowia jest jego zainteresowanie organizacją studiów farmaceutycznych. Wkrótce po przyjeździe do Petersburga (1892 r.) opublikował w rosyjskim piśmiennictwie obszerną wypowiedź (przetłumaczoną rok później na niemiecki) na ten temat. W artykule tym ostro skrytykował system kształcenia aptekarzy zarówno w Rosji, jak i w Niemczech, Austrii, a także Szwajcarii. Postuluje w nim, aby studia farmaceutyczne trwały pełne cztery lata, a nawet proponuje układ zajęć na poszczególnych latach. Uważa za konieczne, by przyszli farmaceuci poznali gruntownie w ciągu pierwszych dwóch lat studiów, zarówno w trakcie wykładów jak i zajęć laboratoryjnych, chemię, fizykę, botanikę, mineralogię i geologię, a w ciągu dwóch następnych farmację i farmakognozję, towaroznawstwo, toksykologię, chemię fizjologiczną i chemię spożywczą, medycynę sądową, higienę i bakteriologię. Takie gruntowne wykształcenie farmaceuty uważa Nencki za niezbędne zważywszy, że – jak trafnie przewiduje – nadchodzi czas, gdy dotychczas stosowane na szeroką skalę leki pochodzenia naturalnego (roślinnego) będą coraz bardziej wypierane przez skuteczniejsze i lepiej ukierunkowane leki syntetyczne. Z drugiej strony stwierdza, że farmaceuci, szczególnie w miejscowościach, gdzie brak jest lekarza, winni umieć zapobiegać niebezpieczeństwu skażenia otoczenia lub żywności, a w razie wybuchu epidemii, potrafić zastosować doraźne środki zapobiegawcze. Czyż postulaty te nie są w dalszym ciągu aktualne?

W 1897 r. współpracownicy Nenckiego zorganizowali obchody 25-lecia pracy naukowej swego mistrza. Było to ćwierćwiecze od powołania go na samodzielne stanowisko w Bernie, nie zaś od opublikowania pierwszej pracy naukowej, co miało miejsce w Berlinie trzy lat wcześniej. Przy tej okazji posypały się na Nenckiego zaszczyty i honory. Zostaje członkiem honorowym Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego, Towarzystw Lekarskich w Wilnie, w Krakowie i we Lwowie. Władze rosyjskie zaś, zgodnie ze zwyczajem, nadają mu rangę generała. Zachowało się podanie Nenckiego, w którym prosi o zgodę na nienoszenie munduru i odznaczeń. Na uroczystości jubileuszowe przybyła z Berlina do Petersburga żona Nenckiego, Maria. Była to prawdopodobnie jedyna jej wizyta w laboratorium męża w stolicy Rosji.

W dwa lata później spotkało Nenckiego dalsze wyróżnienie. Z okazji pięćsetlecia Uniwersytetu Jagiellońskiego, przypadającego w 1900 r. Wydział Lekarski U.J. nadał Nenckiemu stopień doktora honoris causa. Ze względu na to, że Nencki studiował na tej uczelni nie medycynę lecz nauki humanistyczne, do wniosku przyłączył się także Wydział Filozoficzny. Wręczenie dyplomu Nenckiemu miało nastąpić w czerwcu 1900 r. Nencki na uroczystość jednak nie przybył, ponieważ już wcześniej zaplanował i obiecał organizatorom swój udział w IX Zjeździe Polskich Lekarzy i Przyrodników, również w Krakowie, w lipcu tegoż roku. Na zjeździe tym, na którym był entuzjastycznie witany i powołany na jednego z honorowych przewodniczących, wygłosił plenarny odczyt pod tytułem “O zadaniach biologii chemicznej”. Przedstawiając perspektywy rozwoju biochemii, Nencki mówił między innymi o enzymach, których zbadanie ma przybliżyć nas do poznania istoty życia. Mówiąc o tym, że “pojedynczy badacz, przepracowawszy całe swe życie” nie jest w stanie zgłębić całej wiedzy, konkluduje: “Za to wiedza nasza będzie coraz obszerniejsza i głębsza, a korzyść praktyczna, mianowicie w medycynie, coraz większa.”

Nencki bolał nad tym, że nie dane mu było pracować naukowo w Polsce. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że prowadząc badania w Berlinie, Bernie, czy Petersburgu, więcej może uczynić dla nauki, a pośrednio i dla swojego kraju, niż gdyby działał na ziemiach polskich. Warszawa nie wchodziła w rachubę. Istniejący tu bowiem pod koniec XIX i na początku XX wieku Uniwersytet był uczelnią rosyjską, nie cieszącą się prestiżem ani w polskich kręgach naukowych, ani studenckich. Wchodzić mógł zatem w grę zabór austriacki. Nencki dwa razy, jeszcze za pobytu w Bernie, otrzymał zaproszenie do objęcia stanowisk na Uniwersytecie Jagiellońskim. Były to jednak katedry bądź farmakologii i farmakognozji (w 1877 r.), bądź chemii (w 1888 r.), i Nencki, mając świetnie rozwijający się Zakład Chemii Lekarskiej na Uniwersytecie Berneńskim, nie decydował się na zmianę profilu badań. Z obchodami dwudziestopięciolecia pracy badawczej zbiegło się natomiast zaproszenie Nenckiego do objęcia katedry higieny na Uniwersytecie Lwowskim. Uczony poważnie rozważał tę propozycję. Pertraktacje ciągnęły się jednak dość długo i w końcu zostały zerwane. Nie jest jasna przyczyna takiego ich zakończenia. Są przypuszczenia, że Nencki sam zrezygnował z zaproszenia, powodowany moralnymi zobowiązaniami wobec Instytutu w Petersburgu i chcąc zadać kłam insynuacjom niektórych zawistnych kolegów, iż przybył on do Rosji głównie wiedziony perspektywą wysokiej emerytury i że z chwilą jej uzyskania gotów jest porzucić Instytut, który otworzył przed nim tak szerokie możliwości.

Nie mogąc pracować w rodzinnym kraju, Nencki otaczał się chętnie polskimi współpracownikami, i to zarówno w czasie pobytu w Bernie, jak i w Petersburgu. W jego pracowniach przez cały niemal czas słyszało się polską mowę, a wśród współautorów spotykamy w większości polskie nazwiska. W swym stosunku do studentów i współpracowników nigdy nie kierował się względami narodowościowymi, jednakże przybyłych do jego laboratorium młodych rodaków otaczał szczególnie serdeczną opieką. Nencki współpracował także z oragnizacjami naukowymi na ziemiach polskich. Jak już pisałem, był członkiem wielu polskich towarzystw naukowch. Nadsyłał do kraju swe publikacje, z których niektóre były tłumaczone na język polski. Również niektóre swoje artykuły przeglądowe publikuje w Polsce. W styczniu 1893 r. na posiedzeniu Towarzystwa Lekarskiego Warszawskiego przedstawia odczyt oparty o swoje doświadczenia w zwalczaniu epidemii cholery, a w trzy lata później na sekcji chemicznej tegoż Towarzystwa zostaje odczytany nadesłany przez Nenckiego referat o chemicznym podobieństwie chlorofilu i hemoglobiny, będący rezultatem jego współpracy z Leonem Marchlewskim. Wcześniej, bo w 1880 r., Nencki przebywa w Warszawie i bierze udział w obradach naukowych w Szpitalu Św. Ducha, gdzie pracuje jego młodszy brat Leon, i w posiedzeniach redakcyjnych “Gazety Lekarskiej”.

Choroba, która rozwijała się prawdopodobnie przez dłuższy czas bezobjawowo, nasiliła się pod koniec lata 1901 r. Silne bóle żołądka i krwotoki wewnętrzne zmusiły uczonego do pozostawania w łóżku. Śmierć przyszła 14 października 1901 r. nad ranem, prawdopodobnie na skutek krwotoku. Dopiero sekcja pozwoliła ostatecznie zdiagnozować chorobę jako daleko zaawansowany rak żołądka. Już następnego dnia najbliżsi współpracownicy Nenckiego: Jan Zaleski, Szymon Dzierzgowski i Władysław Wyżnikiewicz wyruszają z ciałem zmarłego do Warszawy, gdzie zgodnie z życzeniem jego samego jak i rodziny został pochowany w dniu 21 października na cmentarzu ewangielicko-reformowanym.

Śmierć Marcelego Nenckiego odbiła się głośnym echem wśród polskich kręgów inteligencji [Wszechświat, 1901, 43 (1022) 3,47 MB], a zwłaszcza lekarzy i przyrodników. Niemal natychmiast Bronisław Znatowicz, chemik i znany popularyzator nauki oraz redaktor czasopisma “Wszechświat”, wezwał do zbiórki na fundusz, który miałby uczcić pamięć znakomitego rodaka przez utworzenie w kraju placówki badawczej jego imienia. Dr Teodor Drabczyk z Częstochowy, późniejszy znany lekarz i społecznik warszawski, tak kończył swoje przemówienie 16 listopada 1901 r. na posiedzeniu Towarzystwa Lekarskiego Częstochowskiego: “Uczcijmy go, Panowie, przez poparcie obywatelskiej myśli prof. Znatowicza, który zaprojektował, aby kraj, a przedewszystkiem inteligencya, wzniósł pracownię chemiczno-bakteryologiczną imienia Marcelego Nenckiego, jednego z najzasłużeńszych i najdzielniejszych swych synów, który z najzaszczytniejszej strony dał poznać narodom imię polskie”5). Myśl ta nabrała realnych kształtów dopiero, gdy w 1909 r. najwierniejsza współpracownica Nenckiego, Nadina Sieber, ofiarowała na ten cel sumę 50 tysięcy rubli. Utworzenie Instytutu Biologii Doświadczalnej imienia Marcelego Nenckiego stało się jednak możliwe dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r.6)